Internetowy Podróżniku,

Internetowy Podróżniku, kimkolwiek i gdziekolwiek jesteś, witam Cię serdecznie w moich skromnych, wirtualnych progach. Na tym małym kawałku mojej ambikowej szuflady, do której chowam różne przemyślenia i małe rękodzieła, te pisane, malowane, wydziergane czy gotowane oraz ulotne chwile, spojrzenia, to co mnie porusza, inspiruje, motywuje lub cieszy. Mam nadzieję, że spotkamy się znowu przy gorącym kubku herbaty aby przez chwilę zatrzymać się nad jakąś myślą, pomarzyć, pośpiewać, pośmiać się lub po prostu pomilczeć. Miło mi Cię gościć :) Proszę czuj się swobodnie, nie musisz zostawiać żadnych komentarzy, lajków, czy plusików, chyba że masz na to ochotę. Jeśli przeglądając moją szufladę choć raz zagości uśmiech na twojej twarzy lub zaduma na czole to będę zadowolona. Z pozdrowieniami :)

Aga, Ambikowo

czwartek, 27 czerwca 2013

Planowanie WAKACJI? A może już na nich jesteśmy? :)

"W dalekiej galaktyce, w środku kosmosu, żyją oświecone istoty, które wykonują odpowiednie zadania Stwórcy uczestnicząc w doskonałym ładzie Wszechświata. Co jakiś czas któraś z nich jedzie na wakacje. Pewnego razu przyszła kolej na Arona. Aron udał się do biura podróży, by znaleźć dla siebie miejsce na spędzenie urlopu.
- No cóż, Panie Aron - rzekł agent - mamy wolne miejsca na dalekich krańcach naszego systemu gwiezdnego, na "Czerwonej" planecie. Może Pan tam leżeć do góry brzuchem i cieszyć się wszystkimi przyjemnościami życia.
- Byłem tam ostatnio i jest tam wspaniale, ale wolałbym coś bardziej egzotycznego - odpowiedział Aron.
- To może będzie Panu odpowiadała "Zielona" planeta w sektorze gwiezdnym 381. Można tam odpoczywać w idealnym spokoju i ciszy. Ostatnio jest to bardzo popularne miejsce.
- Nie - odrzekł Aron - wolałbym okolicę, w której mógłbym stawić czoło jakimś wyzwaniom, aktywnie i ekstremalnie spędzić urlop.
Agent zastanowił się przez chwilę i powiedział:
- Myślę, że mam coś takiego. Na dalekich krańcach kosmosu znajduje się bardzo mały sektor gwiazd zwany "Drogą Mleczną". Jest w nim ciekawa "Niebieska" planeta zwana Ziemią; można tam bawić się z samym sobą i innymi Pana kolegami, którzy spędzają tam swój urlop. Główną rozrywką jest "zabawa w chowanego". Jest bardzo popularna. Zanim Pan tam pojedzie, powinien Pan wybrać, zdecydować i zatwierdzić własnym podpisem program pobytu na Ziemi: ile żyć chce Pan otrzymać i jaką rolę odgrywać w danym życiu, jakiego ziemskiego "surwiwalu" doświadczyć, wybrać rodziców, krewnych, płeć, ciało, narodowość, kraj, klimat, i wiele innych szczegółów. Ponieważ w naszym wymiarze czas nie istnieje, może Pan dostać tyle żyć, ile Pan zechce. Tam całkowicie zapomni Pan, kim jest i jaki jest prawdziwy świat, aby mógł Pan na nowo szukać siebie, Boga, oświecenia i sensu życia za każdym razem - w każdym życiu od nowa - to ta popularna "zabawa w chowanego". W każdym życiu są bardzo fajne gry i zabawy zwane "rodziną" lub "zawodem miłosnym", "karierą zawodową". Te to dopiero potrafią człowieka rozśmieszyć i rozbawić!
Aron się zainteresował.
- To brzmi wspaniale i wyjątkowo. Proszę mi jeszcze powiedzieć o innych grach i zabawach, w których mogę uczestniczyć, podczas gdy będę szukał siebie, Boga i sensu życia.
- Och, jest ich dużo. We wszystkich może Pan wziąć udział podczas swoich wakacji. Bardzo popularna jest "zabawa w wojownika". W tej zabawie może Pan zobaczyć, ile razy można Pana zabić w bitwie albo w innych okolicznościach, w których pomaga Pan innym sprawdzić to samo. To bardzo zabawna gra, a najzabawniejsze jest w niej to, że wszyscy traktują ją potwornie serio. Większość bierze w niej udział tysiące razy tak się podoba. Mówię Panu, można umrzeć za śmiechu, taka jest fajna. Jest też zabawa w biznes. Pokazuje, ile razy można się wzbogacić, a później wszystko stracić i znowu się wzbogacić, a duże pieniądze ciągle nie będą dawały szczęścia. Bardzo interesująca, pyszna rozrywka. Jeśli wybierze Pan płeć żeńską, może Pan sprawdzić, ile razy będzie "bolała głowa" zamiast radości z seksu, ile razy potrafi urodzić dzieci i bez przerwy o nie się niepokoić i martwić, posprzątać dom, ugotować i wyprać zanim zużyje się ciało oraz ile lat po śmierci męża będzie narzekać na jego egoizm i brak zrozumienia dla ciężkiej pracy żony w domu. Jeśli wybierze Pan płeć męską może Pan sprawdzić, ile razy na godzinę potrafi Pan myśleć o czymś innym niż seks oraz ile lat wytrzyma ciało stałej presji niszczącego stresu zapewnienia rodzinie utrzymania oraz odreagowania frustracji od nieustających urazów swojej męskiej dumy. Ale jest jeszcze lepsza: "zabawa w studiowanie" - zobaczy Pan w niej, ile teorii naukowych, filozoficznych i religijnych można włączyć do swojej kolekcji podczas jednej gry w odnajdywanie siebie. Jeśli stanie się Pan w niej dobry, może przekształcić się w "zabawę w guru", w której uczestnik pomaga innym urlopowiczom bawić się w "rozwój duchowy" już przecież doskonałej Istoty boskiej. Lecz najpopularniejszą rozrywką jest, niech Pan słucha uważnie, zabawa, która trwa równocześnie z innymi zabawami. Nazywa się "zabawą w ofiarę i męczennika na padole łez". Tu się Pan dopiero uśmieje! Boki zrywać! Zobaczy Pan, ile zwykłych neutralnych sytuacji potrafi Pan przekształcić w tragedię, urazy i katastrofy, ile razy może Pan popełnić samobójstwo poprzez jakąś wymyśloną przez siebie chorobę, np. raka, ile razy spowodować, że będzie Pan, jak tam nazywają, "NIESZCZĘŚLIWY". Przy tej grze trzeba tak wytrenować umysł, by potrafił negatywnie oceniać i osądzać doskonałą Boską rzeczywistość, a zamiast pokory i korzystnego działania myśleć w kategoriach walki "dobra ze złem". Dla nas w ogóle to jest abstrakcja! Przecież Bóg jest Miłością i jest we wszystkim co istnieje, a dobro i zło jest iluzją podziału wszechmogącego Boga na pół! Zdaje się, że w tym celu wysyłają urlopowiczów do specjalnych szkół, by się porządnie nauczyli być "nieszczęśliwymi". Ale pierwsze nauki pobiera się u tych wczasowiczów, którzy bawią się w rodziców i już doskonale umieją być "nieszczęśliwymi". Jak Pan trochę poćwiczy, to na pewno Pan się zorientuje, o co im chodzi i osiągnie ziemski sukces - Panu się też uda stać "nieszczęśliwym". Wierzę w Pana!
- Bycie "nieszczęśliwym" - to brzmi kusząco i tak egzotycznie - wykrzyczał Aron! Proszę mnie natychmiast wysłać na Ziemię! Dam radę!"

Ok, to ja już dziękuję za te  "wakacje".  Wracam do DOMU! :)

czwartek, 20 czerwca 2013

ŻYCIE JEST LUSTREM

Świat jest jak pałac luster – cokolwiek „wypuszczamy w świat” prędzej czy później do nas wraca. Pewien człowiek  przytacza następującą przypowieść: „Zdarzyło się kiedyś, że byłem w górach z przyjaciółmi. Pojechaliśmy zobaczyć miejsce znane jako wąwóz echa – bardzo piękne miejsce, niezwykle ciche, otoczone wzgórzami. Jeden z moich towarzyszy zaszczekał jak pies. Dźwięk odbił się od wzgórz i wydawało się, że w wąwozie są tysiące szczekających psów. Chwilę później, ktoś inny zaintonował mantrę(...). Wzgórza zwielokrotniły ten dźwięk (…). Powiedziałem moim towarzyszom, że życie jest jak ten wąwóz echa: szczekasz na nie, ono szczeka na ciebie; intonujesz piękną mantrę, życie staje się jej odzwierciedleniem. Życie jest lustrem (…). Z czymkolwiek jesteś powiązany w życiu – to odzwierciedla ciebie.”

środa, 19 czerwca 2013

RÓŻA!

W moim ogrodzie zakwitła TAAAAAKA RÓŻA!         :)             A JAK PACHNIE!!!!


Gotowane BURACZKI na zasmażce wg. 5 przemian

Podobno są bardzo dobre, a przygotowanie ich jest bardzo proste. Oczywiście przyprawiam jak zwykle na smak, więc dokładnie nie napiszę ile czego, każdy musi sam wypróbować :)

Składniki:
5 - 6 średnich, w miarę równych buraków
woda i przyprawy:
pieprz, sól, sok z cytryny i cukier
i zasmażka z mąki i masła

Buraki gotuję w skórkach, żeby zmiękły. Ponieważ gotują się dość długo ok. 1h (zależy od wielkości buraków), więc nastawiam je wcześniej. Po ugotowaniu odcedzam i obieram jak chwilę przestygną, następnie ścieram na tarce z małymi oczkami do garnka. Zalewam je zimną wodą, czekam aż się zagotują i przyprawiam. Najsmaczniejsze są jak przyprawi się je dobrze za pierwszym razem. Jeśli to się nie uda to można zrobić jeszcze jedno okrążenie i wtedy doprawić lepiej.

Wg. 5 przemian składniki dodaję w następującej kolejności:

(smak)
(słodki) starte i ugotowane buraki,
(ostry) szczypta pieprzu,
(słony) zimna woda,
(słony) ok 1,5 łyżeczki soli (używam soli morskiej, która jest łagodniejsza od zwykłej, białej soli),
(kwaśny) ok 2 łyżek soku z cytryny (ilość zależy od smaku cytryny, czasem wyciskałam sok z połówki cytryny),
(gorzki) pomijam lub można dodać odrobinę wrzątku,
(słodki) zasmażka - trzeba dobrze wymieszać, żeby nie było grudek,
(słodki) ok 1 łyżka cukru trzcinowego

Zasmażkę przygotowuję w trakcie przyprawiania. Na patelni podsuszam ok 2 łyżek mąki (używam pszennej mąki razowej z Lubelli), dodaję 2 - 3 łyżki masła i podsmażam zasmażkę. Powinna mieć taką bardziej płynną konsystencję, jak jest za sucha to trzeba dodać masła.


SMACZNEGO!

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Jak wyleczyć kurzajki?! - prosty i darmowy sposób :)

       Nie za bardzo lubię się leczyć a cały współczesny system opieki zdrowotnej w większości, delikatnie mówiąc, uważam za pomyłkę. Nie twierdzę, że wszystko jest złe i niepotrzebne, ale dopóki tym, którzy mają dbać o nasze zdrowie płacimy wtedy kiedy jesteśmy chorzy to nie możemy oczekiwać zbyt wielkiej poprawy. Nie wiem czy wiecie, że w dawnych czasach, w kulturze Wschodu, lekarzowi płaciło się za utrzymywanie pacjenta w zdrowiu. Choroba była błędem w sztuce lekarskiej, za co oczywiście nie otrzymywał on żadnego wynagrodzenia.
       No cóż, było minęło, ale miało być o kurzajce. Jakiś czas temu mój syn nabawił się tego paskudztwa na ręce. Próbowałam mu to smarować różnymi mazidłami i lekami przepisanymi w przychodni. Oczywiście nic to nie pomogło. Byłam już zdecydowana udać się na wypalanie laserem, ale mój mąż uparcie twierdził, że wyleczył sobie kurzajkę.... DESZCZÓWKĄ!!! -  tak, wiem, też nie wierzyłam. :) No, ale wzbraniając się przed wydatkiem na leczenie laserowe, stwierdziłam, że co mi szkodzi spróbować. Poczekaliśmy na wiosenne deszcze i przez kilka dni łapaliśmy lecznicze kropelki do kubeczka w celu moczenia kurzajek, a będąc na spacerze syn zbierał na chore palce rosę i krople deszczu z liści. Wtedy akurat nie było tak deszczowo jak teraz. Po kilku dniach tej kuracji oczywiście kurzajki zniknęły i wszystko się pięknie zagoiło.
Nie wierzysz? A co ci szkodzi spróbować. Polecam to nic nie kosztuje :)