Nie pamiętam już od jak dawna leżał w szufladzie pozbawiony paska, a ponieważ wpadła mi w rękę książka o ręcznie robionej biżuterii postanowiłam go przywrócić do życia. Generalnie nie przepadam za tego typu świecącymi drobiazgami i pewnie takiego nigdy bym nie kupiła, ale czego się nie robi w ramach eksperymentu. Zegarek ma trochę przekrzywioną tarczę, ale to można staruszkowi wybaczyć. Przy najbliższej okazji zajmie się tym odpowiedni już fachowiec.
Zakupiłam więc kawałek łańcuszka o dużych oczkach, pogrzebałam w mojej szkatułce z różnymi koralikami i resztkami biżuterii i dość sporo pogimnastykowałam swoje palce.
Lubię artystyczny nieład i brak symetrii, w związku i z tym wszystkim powstało takie coś:
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba i dziękuję za komentarze :)
OdpowiedzUsuń