Czyż wszyscy nie próbujemy się właśnie schować? Ukryć swą prawdziwą twarz, to jacy jesteśmy. Lepiej się nie wychylać, zlać z tłem,
z tłumem .....
Właściwie nie ma znaczenia jakie jest to tło. Czy nam się podoba czy nie. Czy zgadza się z naszym sumieniem i sercem. Jeśli wszyscy wokół są aroganccy to ja też muszę, jeśli wszyscy krytykują to przecież nie mogę odstawać. Trzeba też pokazać na co mnie stać obojętnie co by to nie miało być i jaki przyniesie skutek....
Choć, czyż każdy nie jest w środku miękki, dobry i wrażliwy, miły? Pewnie pod bardzo grubą warstwą farby, tynku, kamienia... To co na zewnątrz to pozory, fasada, przedstawienie dla szerokiego grona publiczności. A jacy jesteśmy w samotności, w ciszy, w ciemnym lesie, sami w nocy, za zamkniętymi drzwiami? Czy stać nas na odrobinę szczerości choćby wobec samego siebie? Przyznać się do strachu, bólu, samotności, bezradności....
Dlaczego tak trudno jest dotrzeć do osoby? Spotkać się tak na prawdę, otworzyć swoje serca, przyjaźnić się, zaufać. Ale przecież to niemożliwe. Doświadczyliśmy już tyle bólu, zawodu, straty, cierpienia
i strachu..... Lepiej dalej udawać, chować się, przykryć, zagłuszyć, zamknąć, zamalować. O zobacz, już jest dobrze, już prawie nie widać. Jak zmrużysz oczy to mnie nie zobaczysz, przecież nie widać, że tu jestem, nie widać jaka jestem na prawdę, a i ty przecież, nie chcesz tego zobaczyć.....
Można powiedzieć, że te zdjęcia są ładne, ciekawe i barwne, ale dla mnie są krzykiem, płaczem umartwionej, samotnej, zagubionej duszy. Rozdzierającym wołaniem z prośbą o ratunek i możliwość wyjścia z tej farby, odkrycia swej prawdziwej twarzy.....
Autorką powyższych prac jest peruwiańska artystka Cecilia Paredes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz